czwartek, 13 sierpnia 2015

Lecę do Londynu!

Kochani, koffane, misie kolorowe - cisnę do Londynu. Jestem w szoku i na kacu, także to co piszę może trochę nie mieć sensu - to akurat w sumie nic nowego.. Cała sprawunia rozegrała się w poniedziałek. Jak wiecie po rozmowie z Host Family #1 ustaliliśmy ze sobą, że jesteśmy in tacz, pogadamy z kim mamy pogadać i podejmiemy decyzję na przestrzeni jednego, czy tam dwóch tygodni. W poniedziałek przywołałam myślami (wiecie - Sekret, wizualizacje) telefon z mojego biura. Chociaż moja koordynatorka była na urlopie, zadzwoniła inna, z wieściami, że rodzina się na mnie zdecydowała. Padłam na zawał, zaczęłam gadać kobiecie jakieś głupoty, ale w końcu powiedziałam, że OK - cisnę do nich. A potem zaczęłam się zastanawiać, że jakim cudem z agencji do mnie zadzwonili, a z Hostami cisza na linii frontu.. Także znowu przywołałam do siebie myślami tym razem Hostkę, która napisała mi w mailu, że 'jak tam co tam? niedługo podejmiemy decyzję i miłego dnia'. Trochę opadła mi szczęka i napisałam do niej o tym telefonie i o tym, że się zdecydowałam na nich. A ona mi na to, że zaciesza, jej to pasuje tylko musi pogadać z mężem. No to ja wizualizacje pełną parą, myślenie pozytywne, już rozpowiedziałam wszystkim, że jadę - niech wiedzą jak człowiekowi się powodzi! I na drugi dzień dostałam maila od Hostki, że pogadała z mężem i widzą mnie w swojej rodzinie i żebym wpadała 12/13 września! Także poszukiwania zakończone, długo nie trwały - generalnie jakiś tydzień. Mam nadzieję, że nie będę żałować rzucenia się od razu na pierwszą rodzinę.. Minęły dwa, czy tam trzy dni ale wiecie musiałam całą sprawę opić, potem opić jeszcze raz, przyjąć do wiadomości, przyswoić i teraz czuję się jakby mi został ostatni miesiąc życia.. Na wszystko teraz patrzy się inaczej, całe to małe miasto, którego miało się dość przez tyle lat - teraz nagle patrzy się na nie inaczej, na ludzi, miejsca itd. Ale nie będziemy się rozwodzić nad cebulackim zakątkiem Cebulandii. Myślimy pozytywnie, pozytywna energia i cała ta reszta - pamiętajcie, że Sekret działa!

Teraz tylko czeka mnie pakowanie całego dobrobytu do jednej walizki.. Muszę też poinformować moje babcie o tym, że wybywam na rok - obstawiam, że padną na zawał, potem uskutecznią histerię i ogólnie przez ten miesiąc nie dadzą mi żyć. Mam tylko nadzieję, że nie pocisną ze mną na lotnisko w dniu wylotu co by cichaczem nie upchnąć gdzieś jakiegoś bigosu albo pierogów..

Jako że wciąż jestem w Cebulandii, co by nie było pusto i smutno - wrzucam kilka foci znad wczorajszego bajorka. Jakieś 8 godzin na słońcu, a ja dalej blada jak ściana.. Człowiek wygryw.

M.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz